Kieł
Gdy sięgam, w przypływie sentymentalnego nastroju, po zdjęcia sprzed kilku i kilkunastu lat, wyłania się nagle Ząb Czasu. Bestia jest w kolorze kremowym, i właściwie nie jest Zębem, ale Kłem. Kąsa mnie nielitościwie w rękę i zmusza do myślenia, zamiast dać mi spokojnie popodziwiać mój młodzieńczy wygląd i młodzieńczą niefrasobliwość.
Jakaż to ja byłam wówczas szczupła / gruba / niska / wysoka / z fajną fryzurą / z beznadziejnymi „piórami” / uśmiechnięta / ponura itd! Niepotrzebne, oczywiście, skreślić. W przypływie nadziei wygrzebuję spódnicę z matury. Kieł kąsa – guzik się nie dopina. No dobrze. Co tam ciuchy. Ciuchy nieużywane się kurczą, wie to każda, starze… o przepraszam, szanująca się kobieta.
Kieł kąsa po raz drugi – gdzie się podziały tamte prywatki? Cóż, nie utrzymywało się samemu, rodzice z cierpliwością Atlasa dach nad głową dzierżyli, więc i pieniądz wymiar miał inny – jakby go jakoś więcej było, a ponieważ wiadomo, że czas to pieniądz, to i czas na prywatki był. Nieograniczony, bo ileż do matury się uczyć można? A teraz, śmieje się Kieł, nie ma, że boli – zakupy, dom, praca i studia, i pogodzić to musisz razem, musisz, bo inaczej… Bo inaczej będzie źle!
No dobrze, myślę, i wyciągam kolejne zdjęcie. Rumieniec młodzieńczy wpływa na suchego przestwór policzka, oczy świecić poczynają… Gdzie ci mężczyźni? Kieł roztropnie kąsa w prawą rękę. W palec serdeczny, dodajmy. Metaliczny dźwięk sprowadza mnie na ziemię. Mężczyźni nie są od randek, wśród mężczyzn się szuka, żeby znaleźć Tego Jedynego! Jedyny siedzi obok i również grzebie w zdjęciach. Część z nich jest nasza wspólna, myślę z satysfakcją, widząc, że i jego Kiełek nie omija. Przynajmniej sama nie muszę walczyć z tym Czasu Zębem niemytym!

„Proszę Pani. To mleczny kieł. Niedługo sam wypadnie.”
Ilustrowała: spinelli/pinezka.pl