Jedziemy na urlop
Pamięci Jarka – redakcja pinezki.pl
No to mamy wreszcie lato, słońce świeci, urlop tuż, tuż. Na ulicach, w gazetach, w radiu – wszędzie atakują nas oferty biur podróży. I choć w portfelu permanentny brak środków płatniczych, to jednak zerkamy na propozycje organizatorów wypoczynku. A tam promocje, obniżki, pobyt na Majorce w cenie pokoju w Małkini!
(No, prawie…). Ale to jeszcze nic; wszystkie te apartamenty, hotele itd., to obiekty minimum trzygwiazdkowe. Jakaż to moc sprawia, że skromny pokoik w Bibione awansuje do tak wysokiej rangi? Jaka siła powoduje, że drewniana chałupa na pięknych zresztą Mazurach staje się rezydencją? Telewizor kolorowy w pokoju! Tak, moi mili, TV-sat oznacza wysoki standard wypoczynku!
Tylko czy na pewno tak jest? No bo czy po to, przez całe dwanaście miesięcy, marzymy o błękitnym niebie nad szumiącym morzem, o lesie pełnym jagód, górach z kozicami biegającymi po zboczach, żeglowaniu, wiosłowaniu i wreszcie naprawdę świeżym powietrzu, żeby ktoś wstawił nam do tego naszego małego raju telewizor?! Obiecujemy sobie, że wreszcie weźmiemy się za nasze pękate brzuszki, zwiotczałe mięśnie, wygięte kręgosłupy i pozbawiony tlenu mózg, m.in. po to, żeby móc odpocząć od „Linii specjalnej”, czy polityków z programu „Forum”!!!
Mogę zrozumieć kobiety, które mają problem z rozstaniem się na dłużej z senatorem Złotopolskim, czy doktorem Kubą z Leśnej Góry. Ale my, panowie, nie zostaliśmy powołani do robienia na drutach przed telewizorem, ale do podejmowania wyzwań. Jakich? A choćby przejście z kwatery do najbliższego baru (a to prawie dwa kilometry, no i trzeba jeszcze z tego baru wrócić).
Ogląda człowiek różne kanały (kiedyś były dwa i był spokój), a tam namawiają go do odwiedzenia np. Egiptu. Zafascynowany – oszczędza przez lata całe, niedojada, spodnie nosi pocerowane – ale jedzie. Wreszcie zjawia się w tym trzygwiazdkowym apartamencie, a tam wstawiają mu telewizor, gdzie może sobie na jednym z kanałów obejrzeć… Egipt!
Tak, panowie, telewizja trzyma nas na smyczy!! Ale jest wyjście z tej krępującej sytuacji. Należy ową smycz… przegryźć. A więc do dzieła! O ile oczywiście mamy czym ją przegryźć. Dbajmy o zęby!
Ilustrowała: Joanna Titeux/pinezka.pl