Heniek i Mafi – twarzą w twarz
No i spotkali się. Spotkali się po raz pierwszy, choć wzajemnie o tym być może nie wiedząc, nie pierwszy raz się wzajemnie widzieli. Mafi i Heniek, kot z parteru.
Kiedy kilka dni temu Mafi przyjechał z wizytą, wchodził do klatki schodowej dokładnie wtedy, gdy Heniek przyglądał się gołębiom na zaśnieżonym trawniku. Wchodził do klatki, a Heniek natychmiast oderwał wzrok od gołębi i skoncentrował go na Mafim. Stanęłam na chwilę z Mafim, żeby pokazać mu Heńka, ale Mafi nie załapał, o co chodzi. Tymczasem Heniek siedział sobie po swojej domowej stronie parapetu okiennego i patrzył na Mafiego wzrokiem tak intensywnym, że o mały włos przepaliłby nim szybę w oknie. Hipnotyzował. Hipnotyzował jak hipnotyzer-desperat, który wie, że ma tylko kilka ostatnich sekund i trik musi wyjść, albo upadnie jego zawodowa reputacja. Kocia reputacja Heńka, najważniejszego kota w okolicy, upaść nie mogła, bo nie wyobrażam sobie, żeby istniało już cokolwiek takiego, co mogłoby do tego ostatecznie doprowadzić. Ale Mafi zahipnotyzować się nie dał, prawdopodobnie tylko dlatego, że nie spojrzał w oczy Bazyliszka. Nie widział go przez szybę.
Kilka godzin później Heniek przechadzał się po podwórku – tak tylko na chwilę, żeby zobaczyć, czy wszystko pod kontrolą, i jednocześnie nie za długo, żeby nie zmarznąć. Wtedy Mafi stał na balkonie paląc papierosy z palaczami i traf chciał, że dostrzegł Heńka. Nic nie powiedział. Nie zdradził się nic a nic, ale patrzył na Heńka niemal równie intensywnie jak wcześniej Heniek na niego (czego wówczas na szczęście nie był świadom). Ogon zamarł, pies przybrał pozę myśliwego, wzrok zatrzymany na jednym, małym, czarnym punkcie – Heńka, właśnie wgrzebującego się pod samochód zaparkowany na placyku zabaw dla dzieci. Dwa Bazyliszki.
Heniek jest wielkim, pięknym, czarnym, inteligentnym kotem, który rządzi okolicą. Mafi jest wielkim, czarnym, pięknym, inteligentnym psem, który ulegając przywilejom młodości weryfikuje wszystkie układy odniesienia, jakie napotka, a szczególnie układy odniesienia zwierzęcego. Obydwaj są panami życia, którzy czerpią pełnymi garściami z wora przyjemności i rozpusty.

I oto następnego dnia stanęli po raz pierwszy w ich życiach twarzą w twarz. Skonfrontowani z lustrzanymi odbiciami samych siebie w odwróconych czarno-białych wersjach, w których kot jest psem, a pies kotem. Obydwaj tacy sami. Urodzeni we wrogich kastach. Królowie Cyganów.
Wchodziłam właśnie z Mafim do klatki schodowej, jak poprzedniego dnia. Heńka nie było w oknie. Weszliśmy do środka, Mafi przodem. I zanim spostrzegłam, co się dzieje, stanął. Zamarł w pozie wyczekującej, pozie do ataku. Dopiero kiedy podeszłam do niego, zobaczyłam czekającego pod drzwiami swojego mieszkania Heńka. Także zamarł, także w pozie do ataku. Był wygięty lekko w bok, z przednimi łapami nieco niżej, gotów do skoku. Był wielki, napuszony, jeszcze czarniejszy niż zazwyczaj. Leciały z niego iskry, a wzrok nie pozostawiał złudzeń – był gotowy do konfrontacji. Najważniejszy kot w okolicy z psem, który uważa, że świat leży u jego stóp.
Stali tak dwie, może trzy minuty. Może dłużej, a może wcale nie. W takich okolicznościach, kiedy wielkie energie tego świata, wielcy magowie, stają naprzeciwko siebie, czas ma tendencje do zawirowań. Przyczajeni, gotowi do skoku, do walki, do konfrontacji. Czarni i niemi.
I nagle, bez żadnego dodatkowego impulsu, odprężyli się obydwaj jednocześnie i rozeszli – Mafi w kierunku windy, a Heniek na pierwszy stopień schodów, tuż przy drzwiach swojego mieszkania. I nic. Nie wydobył się żaden dźwięk. Jakby ich w ogóle nie było. Jakby sytuacja nie zaistniała. Konfrontacja i kompromis (niedostrzegalny gołym okiem) – Grand Prix w konkursie „Jak zachować twarz”. Mistrzowie życia.
Ilustrowała: Dorota Thiel/pinezka.pl