Grube baby, a estetyka gwałtu
Chyba każdy zna to uczucie: siedzisz w pociągu na stacji, z jednej strony budynki dworcowe, z drugiej – inny pociąg. W pewnym momencie pociąg rusza. A właściwie nie jesteś pewna, czy to twój pociąg odjeżdża, czy ten obok, czy to może stacja się przemieszcza.
Takie uczucie nieważkości towarzyszy mi zawsze przy dyskusjach na tematy, z których w dzisiejszym świecie – wydawałoby się – konkluzje powinny być zgodne dla wszystkich dyskutantów. Bez względu na opcję polityczną, przynależność klasową czy genderową i wyznanie.
Po prostu przez przyzwoitość.
Takim tematem, przy którym tracę grunt pod nogami jest gwałt – a dokładnie dyskusja nad jego ofiarami. Naiwnie wierzę, że przestępstwo jest przestępstwem. Ofiara to ofiara. Ofiara ma prawo dochodzić sprawiedliwości i zadośćuczynienia za krzywdy, bo zostało podeptane jej podstawowe prawo nietykalności. Na czym opieram swe przekonanie? Na ludzkiej więzi. Na miłości bliźniego. Na poczuciu solidarności z drugim człowiekiem. Na zrozumieniu bólu skrzywdzonego człowieka.
Jestem/bywam/byłam pewna, że to przekonanie dzielą wszyscy przyzwoici ludzie. Ludzie, określający się mianem wykształconych, światłych, wierzących, bywałych w świecie.
Okazuje się, że jestem/bywam/byłam w błędzie. Przywilej współczucia ma bardzo wąska grupa ofiar gwałtu. W pierwszym rzędzie odpadają oczywiście mężczyźni – o tym w ogóle się nie mówi.
W drugim grube baby.
Grube baby na współczucie nie zasługują bo:… grube, nieatrakcyjne, śmieszne. W ich wykonaniu protesty przeciw przemocy seksualnej, to po prostu uciecha dla patrzących.
Z przerażeniem obserwowałam rozwój dyskusji o śmieszności happeningu w Kanadzie (dyskusja jak najbardziej swojska-polska), którego hasłem było „Stop rape!”. Nie, nie była to dyskusja w gronie tzw. chłopaków z ferajny. Pan, dzielący się spostrzeżeniami socjologicznymi ze świata, to nie zwykły Stanley, który mieszka kątem u szwagra, robi na czarno na budowie, a w weekendy dorabia na „karłoszu”.
Wszyscy panowie – starzy wyjadacze (anty)feminizmu, uzbrojeni w statystyki, znajomość teorii feministycznej i truizmy socjobiologii, używali sobie na pociesznych, grubych babach, które to w parku publicznym, z niebieskimi balonikami z napisem „Stop rape”, wyrażały swój bunt, swą solidarność z innymi ofiarami i domagały się wysłuchania przez innych.

Być może niebieski balonik nie jest najskuteczniejszą bronią przeciwko gwałcicielowi. Najwyraźniej jednak jest także zbyt słaby przeciwko ignorancji światłych, którzy upatrują analogii tego happeningu w „sytych, maszerujących w marszu głodowym” (sic!).
Tak, jakby były dwa gatunki kobiet: kobiety i grube kobiety. I jednego z tych gatunków gwałt nie dotyczy.
Argument o empatii – nie trafia. Cóż empatia naprzeciw statystyk, które czarno na białym głoszą, że ofiarami gwałtów padają częściej kobiety młode i atrakcyjne seksualnie. Panowie wytaczają słowa naukowe, że feministyczna teoria o męskiej dominacji, a nie o popędzie seksualnym, jako przyczynie gwałtu, wyrządziła kobietom więcej krzywdy niż pożytku.
Powiedzcie to kobietom, które próbują jako tako odbudować swoje życie z gruzów.
Znów zostałam uświadomiona, że image is everything – nieatrakcyjnej kobiecie nie wolno domagać się niczego. Skoro sama nie spełnia wymogów społeczeństwa – społeczeństwo nie jest jej winne nic. Przeciwko przemocy seksualnej wolno protestować drobnym, atrakcyjnym blondynkom w eleganckich garsonkach, które dobrze prezentują się na mównicy podczas zlotów wielkich tego świata. Ale tu też należy uważać, bo jeśli blondyneczka zbyt blond, a spódniczka przykrótka to… wiadomo, sama sobie winna – bo prowokowała.
Kiedy zauważam powszechność takich opinii wśród rodaków, zaczynam chwilami zastanawiać się, czy to mój pociąg nie sunie po jakiejś wypaczonej trajektorii.
Oponenci nie przyjmują moich prawd oczywistych – nie ma sprawy – prawdy oczywiste należy kwestionować, w końcu na podobnej zasadzie dyskryminację Murzynów usprawiedliwialiśmy kiedyś „naukowo” stwierdzonymi, mniejszymi mózgami u czarnych. Ale kwestionowanie nie wyklucza myślenia. Nie wypada, by myślący człowiek zabijał okrągłą dziurę kwadratowym kołkiem. Bo poza statystykami, teoriami i książkowymi mądrościami istnieje ten właśnie ludzki czynnik – przyzwoitość. Na świecie już się pewnych zachowań nie akceptuje, czas załapać się na Express International.
Inaczej okaże się, że z kanapką i jajkiem na twardo siedzisz w pociągu na bocznicy, a stacja ci już dawno odjechała.
Ilustracje: ydorius/pinezka.pl