Gdzie jest nasza Rosa Parks?
Któż to jest – Rosa Parks? Tygodnik Time zaliczył ją do setki najważniejszych postaci stulecia, obok Papieża, Lenina, Hitlera i Wałęsy. Czego takiego dokonała Rosa Parks? Niczego wielkiego – po prostu wsiadła do autobusu i usiadła. Nie byłoby w tym nic wielkiego, gdyby nie to, że działo się to w Montgomery, Alabama, w 1955, Rosa Parks była czarna i nie ustąpiła miejsca białemu mężczyźnie. Została za to aresztowana, lecz to zdarzenie było jednym z punktów zwrotnych w walce o równe prawa. Dziś wymaganie, by człowiek o innym kolorze skóry zapłacił za bilet u kierowcy, po czym obszedł autobus, wsiadł tylnymi drzwiami i pozostał w colored section by nas szokowało. Lecz trzeba było na to 50 lat, bo jak powiedział Einstein, człowiek stulecia na tejże liście, łatwiej jest rozbić atom, niż ludzkie przesądy.
Przed laty właściciel teksańskiej knajpy z podniesionym czołem wieszał napis „No dogs or Mexicans”. Jego knajpa, jego upodobania. Jest w końcu wolność. Dla przejezdnego był to ciekawy koloryt lokalny. Chyba, że sam był Meksykaninem. Lub psem.
Ten Meksykanin, to ja. Niby nic – rasa kaukaska, hetero (czy to jeszcze plus?), niepalący, numer buta 42, ale ten wiek… o 9 wyższy od numeru buta, czytelnicy po podstawówce się domyślą.
Niestety – jest to ostatnia cecha cielesna, po kolorze skóry, profilu nosa i płci, którą można legalnie podać i użyć jako kryterium przy wyborze pracownika. Dziś właśnie usłyszałem: „Nie, wiek nam nie przeszkadza, ale jak się znajdzie młodszy kandydat, oczywiście wybierzemy jego”. Dlaczego? Zadanie jest ponoć niezwykle złożone, wymaga ponadprzeciętnej inteligencji i zdolności abstrakcji. Więc czemu młodszy? Szwajcaria jest niestety za małym krajem, by w dyskusji iść na noże, wszyscy się znają. Ale jak wygram w Euromilionach, to zapytam wprost: jaka jest niby logiczna argumentacja? Wszyscy powtarzają w koło Macieju tę mantrę, lecz jakie są argumenty? To prawda – w liceum przeczytać znaczyło zrozumieć, zrozumieć znaczyło zapamiętać, zapamiętać znaczyło zastosować. Dzisiaj trwa to nieco dłużej, ale pojawiają się dalsze punkty: co to ma robić, dla kogo, komu pomoże, a komu zaszkodzi.
Po pęknięciu bańki internetowej młode pokolenie powinno posypać sobie głowę popiołem, bo co do niej doprowadziło, jak nie młodzieńcze: „mam cool technologię, poszukuję zastosowań”, czyli parafrazując Wieszcza: „mam siły, szukam zamiarów”. Pamiętacie twórcę Netscape’a, Marca Andreesena, który w tenisówkach wkroczył do AOL-Time-Warner, w świat starszych panów w trzyczęściowych garniturach? A potem małymi kroczkami się wycofał, a firma znów się nazywa Time Warner. Starsi panowie rulez, a Warren Buffett, z którego się śmiano, bo nie używa komputera i wyznaje zasadę „nie kupuję akcji przedsiębiorstwa, którego nie rozumiem” – stracił najmniej.
Zdrowotna przewaga młodych, to znów słaba sprawa – nastoletni uczeń miał tygodniami nogę w gipsie po wypadku w piłce ręcznej, 60-letni szef opuścił może dwa dni.
Pieniądze? Obecnie rynek jest w takim ruchu, że o starych płacach i tak można zapomnieć. A jak młody nie będzie dostawał podwyżek, to przeskoczy gdzie indziej. Chyba, że jest na to za słaby, ale co to za interes mieć taniego, ale słabego.
W ogłoszeniach niezmiernie rzadko oczekuje się wszechstroności, a jeżeli już, to w końcu i tak pojawia się pytanie – a jak długo pan w tym już klikał? Boże Wszechmogący! Gdyby pan był nieco starszy, wiedziałby pan, że tę piękne narzędzia pójdą na śmietnik za 5 lat, a języki za 15! Gdyby do mnie przyszedł facet i się przyznał, że od 3 lat klika w JavaScript i ma zamiar dobrowolnie i z radością klikać w to dalsze 3 lata, to bym go wywalił – przecież on się w ogóle nie rozwija!
W rekordowym ogłoszeniu szukano pracownika w wieku 28-32 lat. Górna granica została opuszczona z tradycyjnych 35 o trzy, ale czemu od 28? Otóż od dołu jest problem z brakiem doświadzenia. Rozumiem, że delikwent ma je zdobyć w tzw. „innej firmie”, broń Boże nie u nas. Ale jest dobre pytanie – gdzie są te „inne firmy”? A więc przyjąć gościa 3 lata po studiach, wygnieść jak cytrynę i wyrzucić. Dalej, jeżeli normalna kariera zawodowa trwa 40 lat (25-65), a zawodnik jest niby produktywny zaledwie przez 4, to ile powinien zarabiać? Chyba dziesięciokrotnie więcej!
Ale czego oczekiwać od ludzi, który nie widzą różnicy między kodowaniem, a inżynierią software’ową, między klikaniem w Accessie, a projektowaniem baz danych? Studiując oferty pracy można zwątpić w sprawność umysłu speców od human resources. Niby zostało to już dawno i wielokrotnie wyśmiane, ale wciąż oczekuje się często biegłości w UML-XML-SOA-EAI-RUP-SLA,nie zapominając o aspekcie ekonomicznym (TCO-ROI-ITIL), czterech języków, pięcioletniego doświadczenia w technologii istniejącej od trzech lat, prowadzenia wysokobudżetowych projektów, a do tego wieku do 35 lat. Kto tam jest po drugiej stronie?
Mam ochotę w takich przypadkach zapytać, czy tworzenie software’u jest głównym celem tego établissement. Jeżeli tak, to jakie znaczenie ma jędrność pośladków kandydata?
I tak toczy się światek. Zanim młodzi zrozumieją, co mają do zaoferowania starsi, sami zostaną wyrolowani przez następne pokolenie. A może nawet nie, bo mało komu się chce robić dzieci. Na razie rządzi MTV, może powinienem częściej oglądać.