ilustr. spinelli/pinezka.plAndrzej szedł coraz wolniej… Po co tam idę? – myślał… Chciał wyjechać i zapomnieć, ale Kaziuk stwierdził, że musi ją odwiedzić przed wyjazdem. Helena. Pod powiekami mignęła mu jej twarz. Po co te odwiedziny? Żeby więcej bolało? Pamiętał jakby to było wczoraj…

Przyjechała do Miasta i od razu wszystkich uwiodła. Drobna, szczupła, figlarna blondynka, nie wyglądała na swoje czterdzieści lat. Aaaach – mówili ludzie – jaka wdzięczna, powabna, jaka urocza! Po kilku tygodniach mieszkania w hotelu kupiła stary, zrujnowany dom z ogrodem i odremontowała go. Aaaach – mówili ludzie – jaki cud zrobiła z tej rudery.
Oczywiście bywała… teatr, restauracje, przyjęcia… Aaaach – mówili ludzie – jaka wspaniała, mądra, wygadana, radosna! Bo też i śmiała się wyjątkowo często i zaraźliwie. Ślicznym dźwięcznym śmiechem. Nie mówiła zbyt wiele, chętniej słuchała -mówiła, że w tak wspaniałym towarzystwie czuje się onieśmielona. Aaaach – mówili ludzie – jaka skromna! Wspomogła kilka fundacji. Aaaach – mówili ludzie – jaka dobra, jaka bogata! Była samotną wdową. Aaaach – mówili ludzie – to jest wspaniała partia!

Ona jednak wszystkich starających się trzymała na dystans, by w końcu stwierdzić, że ktoś ją oczarował, ale ona chyba nie jest w jego typie. Aaaach – mówili ludzie – co za ślepy głupiec! W końcu ktoś zauważył jej rumieńce, gdy pojawiał się Jerzy D. Aaaach – mówili ludzie – on ma chyba serce z kamienia albo rozum stracił, takiej dziewczyny cudnej nie zauważać! Jednak po jakimś czasie stali się parą. Aaaach – mówili ludzie – ten to się w czepku urodził! Jerzy D. ogólnie szanowany, sześćdziesięcioletni wdowiec, ceniony przez wszystkich za mądrość, dobroć i nieskazitelność charakteru, dla wielu był autorytetem. Aaaach – mówili ludzie – lepiej wybrać nie mogła! Jest równie rozumna, co ładna!
Ku ogromnemu żalowi innych rozkochanych panów wkrótce się pobrali. Niedługo potem Jerzy – zazwyczaj pogodny i energiczny – jakoś zszarzał i oklapł. Aaaach – mówili ludzie – jak się bierze dwadzieścia lat młodszą żonę, to trzeba mieć trochę siły, a on pewnie nie daje rady. Byle tylko jej biednej nie unieszczęśliwił! Ale Helena dalej chodziła radosna jak skowronek, chociaż rzadziej pokazywała się publicznie. Aaaach – mówili ludzie – na pewno jest wspaniałą żoną, czas mężowi poświęca, o swoje małżeństwo dba. Jest naprawdę wspaniała!

ilustr. spinelli/pinezka.pl

    Andrzej – wtedy już zaręczony z Anią – zakochał się do szaleństwa! Właśnie dlatego chciał teraz wyjechać… Właściwie uciec. Tylko na swoje nieszczęście zwierzył się przyjacielowi, a ten poradził mu wizytę u niej przed wyjazdem. Może nawet nie tyle poradził, co po prostu wmówił mu, że tak będzie dla niego najlepiej, i że jeszcze mu pół litra po tej wizycie postawi! Też pomysł. Andrzej żałował, że się zgodził, ale już nie miał odwrotu – umówił się z Jerzym D. na wizytę i – myślał – może… ona czeka?
Niczego nie można odwlec w nieskończoność. Andrzej stanął przed furtką. Po chwili siedział w przepięknym, oryginalnie skomponowanym ogrodzie i rozmawiał z Jurkiem. Heleny jeszcze nie było. Serce tłukło mu się jak oszalałe… Patrzył na kwiaty: georginie wokół róż, cóż za genialny pomysł… Ona jest naprawdę cudem!

Za chwilę nadeszła wymarzona. Zawiadomiła męża o telefonie, przywitała się, przyjęła kwiaty, a potem… Zaczęła mówić, piszczeć, śmiać się raz basem, raz cienko piszcząc, podskakiwać na jednej nodze, potargała Andrzejowi włosy, zrzuciła szklankę… Wypiwszy łyk piwa, beknęła głośno. O kurwa, przepraszam – usprawiedliwiła się. Andrzejowi wydawało się, że jest na jakimś bezsensownym, szalonym filmie.
Wrócił Jurek. Hela zaraz wlazła mu na kolana, ugryzła w ucho, by po chwili ryknąć w nie wściekłym chichotem. Jerzy skurczył się. Bezu, bezu, bezu bez, bez, bez – zanuciła. Andrzej uciekł wzrokiem w ogród – róże i georginie – co za idiotyczny pomysł! Jurek znowu odszedł do telefonu. A Andrzej chciał już tylko jednego: uciec stąd jak najszybciej i jak najdalej!

Gdy w końcu to mu się udało, zadzwonił do Kaziuka i umówił się z nim w pobliskim parku. Boże ty mój! Dwa litry, a nie pół mu postawię. Usiadł na ławce i płakał… ze śmiechu. Nadszedł Kaziuk. Aaaach – ludzie mówili – żeś się schlał, Andrzejku, jak świnia!

Grafika: spinelli/pinezka.pl