Sprawni
Ludzie mają sąsiadów przeważnie po to, żeby przypilnowali mieszkania podczas ich wyjazdu, odbierali pocztę i podlewali kwiatki, a czasami po to, żeby drzeć z nimi koty. Ja mojej byłej sąsiadce Ali Nowak, zawdzięczam kurz i bałagan w mieszkaniu oraz dziecko, któremu wydaje się, że jest artystą.
Ala Nowak, sama zmagająca się z porażeniem mózgowym, aktywnie działa w fundacji „Sprawni”. Sześć lat temu skorzystałam z jej zaproszenia i w pewne niedzielne przedpołudnie wsiadłam do autobusu, aby przejechać na drugi koniec Warszawy do Domu Kultury „Dorożkarnia”.
„Dorożkarnia” udzielała gościny Fundacji „Sprawni”, która jest organizatorem warsztatów integracyjnych dla dzieci i młodzieży niepełnosprawnej, a mój syn – dający się zdefiniować hasłem „dziecko niepełnosprawne”– miał wziąć w nich udział .
Dziecko miało spędzić w towarzystwie innych dzieci i młodych ludzi kilka godzin na wspólnej zabawie, a ja miałam odetchnąć.
No i prawie by mi się udało, gdyby nie to, że młody odmówił brania udziału we wszystkich przewidzianych w rozkładzie zajęciach, podczas których się tańczy, śpiewa, kiwa, klaszcze i śmieje oraz robi różne fajne rzeczy z całą chmarą innych ludzi, a skoncentrował się na tych jednych, z których wyszedł brudny, ale szczęśliwy – na zajęciach ceramicznych.

kliknij, żeby powiększyć
Pan Janusz prowadzący zajęcia położył przed moim synem i innymi dziećmi po pecynie brudnoszarej gliny, po czym zaprezentował, jak produkuje się z tego tworzywa wałeczki, a z wałeczków skleja naczynka. I wszystkie dzieci posłusznie jęły realizować jego wytyczne, ale nie mój indywidualista.

Na początku nawet według podanych wskazówek wyprodukował coś, co nazwał urną i co do dzisiaj straszy na jednej z półek w mojej kuchni, jako pierwsze dzieło, ale potem dał upust własnej inwencji twórczej i niczym rabin Golema, stworzył z gliny potwora. Potwór został wysuszony, wypalony i poszkliwiony przez miłego Pana Janusza, a potem obfotografowany przez Pana Łukasza, prezesa Fundacji, i – ponieważ mój syn zbierał za niego pochwały – zapoczątkował całą serię dzieł: potworów, zwierzaków, smoków… Oprócz banalnych naczyń mam w domu nawet gliniany czołg i cały pociąg, ciągniony przez lokomotywę parową, wylepiony i wypalony z gliny.
W garażu czekają na przypływ natchnienia mojego artysty paki z gliną − powstanie z niej kolejne dzieło sztuki. Zaszczepiona w tamto niedzielne przedpołudnie pasja kwitnie i rozwija się już szósty rok. Teraz jest realizowana głownie w domu – z tego powodu, że po przeprowadzce mieszkamy niestety za daleko, żeby regularnie bywać w „Dorożkarni”.
Kilka słów bardzo serio:
Zajęcia są różnorodne, prowadzone przez doświadczonego instruktora ceramiki, terapeutów i wolontariuszy, m.in. z Gimnazjum im. Stefana Batorego w Warszawie. Składają się z trzech części, przedzielonych poczęstunkiem, podczas którego można poplotkować przy wspólnym stole. Trwają od godziny 11.00 do 15.30 i odbywają się raz w miesiącu, a informacje o nich można znaleźć na stronie www.dorozkarnia.pl
Uczestnicy mający trudności z samodzielnym poruszaniem się mogą, w miarę skromnych mozliwości Fundacji, skorzystać z dowozu samochodem, specjalnie przystosowanym do przewozu osób na wózkach. Rodzic może dziecko pozostawić lub przyłączyć się do wspólnej zabawy.
Dwa razy w roku warsztaty wypełzają przed Dorożkarnię – odbywa się wtedy piknik z występami artystycznymi, minizawodami sportowymi, pokazem różnorodnych technik wypalania gliny i pieczeniem kiełbasek.
Rodzicu, jeśli z rozrzewnieniem wspominasz zabawy w błocie na podwórku, to jest to miejsce dla ciebie i twojego dziecka.
Uwaga, to wciąga!


Jak każda fundacja, „Sprawni” poszukują środków na finansowanie swojej działalności. Możesz ich wesprzeć przekazując 1% z dochodu na konto: Bank Handlowy w Warszawie
89 1030 1582 0000 0008 1216 1008, KRS 149366
Link do strony fundacji: www.sprawni.org.pl
Zdjęcia – Łukasz Korwin