Proces Fallaci
Sędzia – Armando Grasso z Bergamo.
Powód – Adel Smith – Przewodniczący Związku Muzułmańskiego we Włoszech.
Pozwana – Oriana Fallaci.
Termin rozprawy – 6 czerwca 2006 r.
Zarzut – obraza islamu, na postawie treści zawartych w książce O. Fallaci Siła rozumu.
Zbliża się termin procesu współczesnej czarownicy – Oriany Fallaci. Pozwana przez Adela Smitha dziennikarka ma stanąć przed włoskim sądem w czerwcu tego roku za obrazę religii Mahometa. Fakt przyjęcia przez sędziego pozwu na tej podstawie stanowi precedens w Europie i rodzi pytanie o to, czego możemy się spodziewać po tym procesie. Czy rozprawy, w trakcie której podejmie się próbę ustalenia granic między wolnością słowa a poszanowaniem uczuć religijnych, czy raczej przedstawienia pełnego wzajemnej nienawiści?
Po dwóch stronach barykady staną dwie bardzo kontrowersyjne osoby, zażarte w swoim gniewie, bezkompromisowe i przekonane o swojej racji. Jednocześnie w tle będą się ścierały po raz kolejny dwie cywilizacje – zachodnioeuropejska i muzułmańska, którym przyszło żyć obok siebie. Z pewnością proces ten będzie bardzo głośny, nie tylko ze względu na osobę Oriany Fallaci, ale też dlatego, że stanowi kolejny dowód narastającego konfliktu z mniejszością muzułmańską, zamieszkującą wiele państw Europy Zachodniej. Konfliktu odbywającego się na naszych oczach – wystarczy wspomnieć jesienne zamieszki w Paryżu, spory o noszenie przez dziewczęta chust na głowie do szkół, czy najnowszą aferę związaną z opublikowaniem karykatur Mahometa w prasie. Liczba muzułmanów szybko się powiększa, w przeciwieństwie do „starzejącej się” Europy. Ci, zamieszkujący Europę, najczęściej posiadają obywatelstwo i pewne przywileje, będąc jednocześnie słabo zasymilowanymi i pozbawionymi dobrych perspektyw życiowych. W dzielnicach miast tworzą swoiste getta, w których mówią swoim językiem i kultywują własne obyczaje, do których często należy niechęć do niewiernych.
Jednym z aktywnych przedstawicieli społeczności muzułmańskiej we Włoszech jest Adel Smith, człowiek, który walczy z krucyfiksami w szkołach i szpitalach włoskich, skazany już raz za obrazę chrześcijaństwa (obraźliwie wyrażał się zarówno o samej religii, jak i o Janie Pawle II, nazywając go w telewizji „oszustem”). Z całą pewnością nie można go nazwać osobą neutralną. Podobnie jak jego antagonistki i drugiej strony procesu – Oriany Fallaci.
Aby zrozumieć kim była kiedyś, i kim jest teraz Fallaci, trzeba choć trochę poznać niezwykłą historię jej życia, która ukształtowała jej cechy charakteru, wiedzieć, że Oriana w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych była swoistą instytucją dziennikarstwa, przeprowadzała wywiady z najważniejszymi ludźmi tego świata, zdawała bezpośrednie relacje z wojen jeżdżąc do najniebezpieczniejszych zakątków świata. Nie musiała zabiegać o spotkania, to politycy chcieli być jej gośćmi, po to, aby być wśród osób, z którymi Oriana Fallaci przeprowadziła wywiad – i w ten sposób otrzymując potwierdzenie własnej ważności. Wśród współczesnych dziennikarzy nie znajdzie się dziś odpowiednika takiej osoby.
Urodzona we Florencji Oriana Fallaci, w czasie wojny, jeszcze jako dziecko, pomagała w walce z nazizmem, za co później została odznaczona medalem. Po wojnie rozpoczęła studia medyczne, które rzuciła, gdyż dzięki pomocy swojego wuja, dziennikarza, otrzymała pracę w redakcji gazety. I tak rozpoczęła się jej spektakularna przygoda z pisaniem i dziennikarstwem. Dziennikarstwem specyficznym, bo zaangażowanym, subiektywnym, emocjonalnym.
W swoich artykułach i wywiadach Oriana nie stoi w cieniu rozmówcy, jest równorzędnym podmiotem dyskusji, jej własne opinie i przemyślenia często przebijają się na pierwszy plan. Jest odważna, nie boi się zadawać niewygodnych pytań i zachowywać prowokująco. Odważna, a może głupia? Bo czy rzeczywiście demonstrowanie swoich poglądów poprzez ostentacyjne ściąganie z głowy chusty, którą musiała założyć podczas rozmowy z Chomeinim, ma sens? Na pewno okazało się to być świetną autoreklamą, scena ta przeszła do historii dziennikarstwa. Jednak sama Oriana twierdzi, że stać ją na rozwagę, czego dowiodła choćby pisząc pozytywnie o Wałęsie, aby nie przysłużyć się w żaden sposób komunistom, mimo że sam Wałęsa, jako człowiek, zupełnie nie przypadł jej do gustu.
Jej poglądy są wyraziste, radykalne, choć nie zawsze spójne. Oriana np. przedstawia się jako ateistka, ale przyznaje, że jest przesiąknięta chrześcijaństwem. Sprzeciwia się aborcji. Być może na ten ostatni pogląd miało wpływ wydarzenie z jej życia – poronienie, pod wpływem którego Oriana napisała swoją najlepszą książkę List do nienarodzonego dziecka. Książka, przejmująca w swojej treści, pokazała duży talent literacki dziennikarki i okazała się jej wielkim sukcesem.
Już wtedy, w trakcie licznych podróży po świecie, w Orianie zrodziła się głęboka niechęć do islamu i całej kultury muzułmańskiej. Uznała ją za średniowieczną i zacofaną w stosunku do cywilizacji europejskiej. W ich odmienności kulturowej nie odnalazła żadnych wartości, widziała jedynie dyskryminację kobiet, fanatyzm religijny i brud. Podczas gdy inni dziennikarze podróżujący po krajach muzułmańskich dostosowywali się do miejscowych zasad, ona jeździła tam po to, żeby je ostentacyjnie łamać. Nie widziała powodu, żeby zakładać czador i zmywać czerwony lakier z paznokci. Świat islamu, który odwiedzała, ale którego nigdy nie rozumiała, jawił jej się jako świat barbarzyński i zagrażający jej osobiście. Pisarka nie przebiera zresztą w słowach, kiedy go opisuje – muzułmanie według niej „śmierdzą”, „wrzeszczą” i „srają” na dorobek zachodniej cywilizacji.
Dziesięć lat temu Oriana Fallaci wycofała się z aktywnego życia zawodowego z powodu choroby nowotworowej i osiadła w Nowym Jorku. Milczała aż do 11 września 2001 r., kiedy, tuż pod jej nosem, terroryści dokonali zamachu na WTC. Wtedy Oriana wybuchła. A kiedy osoba tak znana jak Fallaci zabiera głos po tylu latach milczenia, jej głos ma wielką siłę oddziaływania. Zwłaszcza że dziennikarka posłużyła się charakterystycznym dla siebie, emocjonalnym, wręcz histerycznym tym razem, stylem. We wszystkich krajach, także w Polsce, w Gazecie Wyborczej, został opublikowany jej artykuł Wściekłość i duma (poszerzona wersja wydana została później w formie książki). Fallaci z całą mocą zaatakowała muzułmański świat. Wtedy jeszcze nie została pozwana, stało się to dopiero dwa lata później, po ukazaniu się jej kolejnej książki Siła rozumu, będącej kontynuacją wcześniejszych wywodów.
„To już nie Europa, a Eurabia” – pisze w swoich dziełach. Nie zgadza się na budowanie kolejnych meczetów w jej ukochanych Włoszech, odmawia praw obywatelskich muzułmanom. „Idioci!” – krzyczy dalej w kierunku polityków i intelektualistów europejskich – „Czy nie widzicie zagrożenia?” Według niej na naszych oczach i za naszym przyzwoleniem dokonuje się kolejny podbój Europy. Oriana zresztą nie poprzestaje w tym uświadamianiu tylko na słowie pisanym, ostatnio nawet pofatygowała się do Watykanu na audiencję do Benedykta XVI, powiedzieć mu, żeby nie popełniał błędu Jana Pawła II i nie kontynuował dialogu z muzułmanami. Pomimo tytułu Siła rozumu, agresywna retoryka, którą posługuje się Fallaci w swoich książkach, bardziej przypomina retorykę muzułmańskich fanatyków niż spuściznę oświeceniowej myśli zachodnioeuropejskiej.
Wet za wet. Jak oni nam, tak my im. Jej świat jest czarno-biały, zupełnie tak samo jak świat terrorystów islamskich. To teoretycznie powoduje wykluczenie Oriany Fallaci z grona szanowanych, poważanych intelektualistów, wśród których obowiązuje pewna doza politycznej poprawności. Teoretycznie, ponieważ widać, że czasem któremuś z nich wyrwie się coś całkiem odbiegającego od tego kanonu, jak niedawno Berlusconiemu, który przyznał się, że również stawia kulturę włoską wyżej od muzułmańskiej – z czego oczywiście musiał się potem wycofywać. Taka retoryka trafia za to do przeciętnego odbiorcy, który widzi w telewizji ziejące nienawiścią twarze muzułmanów, płonące samochody, słucha o kolejnych zamachach terrorystycznych.
Czytając Fallaci, można z jednej strony być zażenowanym agresją wypowiedzi, ale też odczuwa się pewnego rodzaju satysfakcję. Wreszcie ktoś przeciwstawia się fanatykom równie ostro, bierze odwet – jeśli nie w dosłownej postaci, to przynajmniej porównywalny w skali nienawiści. Oczywiście Oriana Fallaci takimi wystąpieniami dodatkowo ściąga na siebie uwagę, jest łatwym celem do wykorzystania na rozmaite sposoby, np. niedawno mało znany włoski artysta, w jednej ze swoich prac przedstawił odciętą głowę Fallaci. Jedni się ucieszyli, inni protestowali – ale wystawa stała się popularna, ponieważ gdziekolwiek pojawi się postać Oriany Fallaci, rozgłos jest gwarantowany.
Proces w Bolonii najprawdopodobniej będzie kolejną kroplą wypełniającą czarę wzajemnej niechęci. W powietrzu nie będzie się unosił duch sprawiedliwości i prawdy, a niezależnie od tego, która ze stron odniesie zwycięstwo, wyrok przyczyni się jedynie do zaostrzenia tego konfliktu. O ile w ogóle do procesu dojdzie, ponieważ schorowana pisarka może nie stawić się przed sądem – jak wiadomo walczy z czasem, usiłując dokończyć swoją ostatnią książkę.
Czy Oriana Fallaci jest starą wariatką przepełnioną nienawiścią, której pełne zażartości słowa należy pominąć milczeniem? Czy jest współczesną wizjonerką, Kasandrą, która ostrzega świat przed idącym zagrożeniem? Czy islam, jak twierdzi, jest nowym nazizmem Europy? Czy obecne przejawy konfliktu są początkiem wojny, czy to tylko nieuchronne tarcia wynikające z wzajemnego przenikania się kultur, tak jak to już nie raz w dziejach świata bywało, i prowadzące w przyszłości do powstania nowej jakościowo kultury europejskiej?
Zapewne przyjdzie nam się o tym samodzielnie przekonać.
Zdjęcie Oriany Fallaci pochodzi z serwisu Wikimedia Commons