Wydawało się, że już wszystko zostało powiedziane, wymodlone i wyśpiewane po Jego odejściu. Zaczęły cichnąć banały, że możemy być lepsi, że teraz będziemy jeszcze silniejsi, że wszyscy będziemy się modlić…
Ale stało się coś jeszcze. Jeśli ktoś jeszcze nie wierzył, że ryk stukonnych silników może wzruszać, mógł się o tym przekonać.

A było ich ze dwie setki. Harleye, ścigacze, turystyczne, crossówki i te, pamiętające czasy wczesnego Gomułki. Te wspaniałe, ryczące maszyny oddały hołd największemu człowiekowi naszych czasów. W malutkim kościółku w centrum Sopotu zebrali się ludzie i ich maszyny; maszyny, które od zawsze towarzyszyły w Jego podróżach.

Gdy ruszyli, wydawało się, że huk silników powali w gruzy całe miasto. I wydawało się, że nie słychać własnych myśli, i że głośniej być już nie może.
A jednak mogło! Przy Jego pomniku i na Jego ulicy zagrzmiały klaksony, a silniki zwiększyły obroty. Tak trudno opisać co się wtedy czuje. Łza zakręciła się w oku nawet tych najtwardszych.

   A wszystko miało charakter symboli: chorągwie na motocyklach, dźwięk klaksonów podczas przejazdu obok Jego wizerunku, nawet trasa przejazdu, licząca 27 kilometrów, symbolizująca 27-letnią posługę.

I choć wiem, że mój czteroletni syn nie będzie Go pamiętał, to trzymając go na rękach i czując szalone bicie jego serduszka wiedziałam, że on wie, że zdarzyło się coś ważnego, co na pewno zapamięta. Że kiedyś pomyśli: „To musiał być ktoś, tyle motorów dla niego zaśpiewało…”

 

Parada Motocykli pamięci Jana Pawła II odbyła się w dniu 10.04.2005 r. Wiodła z Sopotu z Kościoła Gwiazdy Morza pod pomnik Trzech Krzyży w Gdańsku.

Zdjęcia: slonkoq/ pinezka.pl