Lucy Maud Montgomery – Postscriptum
Pod koniec września tego roku Kanadę obiegła wstrząsająca wiadomość − ukochana córka kraju klonowego liścia, literacka matka Ani z Zielonego Wzgórza, Lucy Maud Montgomery, popełniła w 1942 samobójstwo poprzez przedawkowanie leków nasennych.
Rewelacja ta została opublikowana w jednym z najbardziej szanowanych kanadyjskich dzienników, The Globe and Mail, przez wnuczkę L.M. Montgomery – Kate Macdonald Butler. Decyzja o ujawnieniu mrocznego sekretu dotyczącego ikony kanadyjskiej kultury została podjęta w roku znamiennym: Kanada celebruje właśnie stulecie publikacji Ani z Zielonego Wzgórza, ponadto z niecierpliwością oczekuje się biografii pisarki, nad którą Mary Henley Rubio pracowała od trzydziestu lat.
Dodatkowo w tej samej gazecie ukazała się nieznana dotąd notatka, którą najprościej było przyjąć za pożegnalny list samobójczy pisany ręką znękanej życiem i chorobami L.M. Montgomery:
Ta wersja jest nieukończona i nigdy nie będzie. Jest w okropnym stanie, ponieważ pisałam ją, kiedy nadeszło moje okropne załamanie w 1940 roku. Musi zakończyć się na tym. Jeśli któryś z wydawców zechce opublikować wyjątki, musi zakończyć w tym miejscu. Tom dziesiąty nie może być skopiowany ani opublikowany, dopóki żyję. Niektóre jego fragmenty są tak okropne, że zraniłyby wiele osób. Chwilami tracę zmysły i nawet nie śmiem myśleć, co mogę uczynić w takich momentach. Niech Bóg mi wybaczy i mam nadzieję, że wszyscy inni wybaczą mi, jeżeli nie są w stanie zrozumieć. Moja sytuacja jest zbyt straszna, by ją wytrzymać, i nikt nie zdaje sobie z tego sprawy. Co za koniec życia, w którym od zawsze wymagałam od siebie tego, co najlepsze.
Cóż smutniejszego mogło się jeszcze wydarzyć w tym jakże smutnym życiu.
Jej zmagania z chorobą psychiczną męża, upadkiem moralnym starszego syna, własną depresją i rozpaczą nad młodszym synem powołanym na wojnę, musiały doprowadzić do czegoś strasznego. Samobójstwo wydawałoby się zrozumiałym następstwem ciosów, których los nie szczędził autorce
A jednak wnikliwi czytelnicy Dzienników Lucy Maud Montgomery, a także jej listów do dwóch korespondencyjnych przyjaciół, George’a MacMillana i Ephraima Webera, nie znajdą w artykule Kate Macdonald nic nowego na temat życia pisarki, oprócz oczywistej rewelacji dotyczącej jego końca. Nie będzie wielką przesadą twierdzenie, że wnuczka pisarki niekoniecznie wiedziała wiele więcej na temat jej życia niż my dzisiaj. Lucy Maud Montgomery drapieżnie broniła dostępu do swego prywatnego życia, jej dziennik był jej jedynym powiernikiem, a nawet on zawierał tylko fakty nadające się do publikacji. Kiedy zmarła, jej syn Stewart był młodym człowiekiem, który znał od środka życie rodziny Macdonaldów, ale nie znał duszy swojej matki. To on znalazł i schował 66 lat temu znamienną notkę, znalezioną na nocnym stoliku.
To on UZNAŁ, że śmierć matki była samobójstwem. Reszta rodziny wiedziała o L.M.M. tyle, ile ona sama chciała, by o niej wiedziano. Poniższy artykuł, pomimo wszystko, wskazuje na to, że nie było tej wiedzy wiele.
The Globe and Mail
Sobota, 27 września 2008
Tragiczna prawda o twórczyni Ani
Kate Macdonald Butler ujawnia utrzymywany przez lata rodzinny sekret dotyczący jej babki, jednej z najbardziej ukochanych kanadyjskich pisarek – Lucy Maud Montgomery :
Przez wiele lat moja rodzina skrywała ponury sekret. Było to tym trudniejsze, że osoba, której on dotyczy, była nie tylko moją babką, ale także jedną z najukochańszych kanadyjskich pisarek – Lucy Maud Montgomery.
Jej najsłynniejsza powieść, Ania z Zielonego Wzgórza, po stu latach nadal jest bestsellerem. Poza Anią moja babka napisała 19 innych powieści, dzienniki i setki opowiadań i wierszy. Była także podmiotem wielu studiów biograficznych. Powszechnie wiadomo, że pomimo swojego wielkiego sukcesu cierpiała na depresję; była wyizolowana, smutna, przepełniona żalem i desperacją przez większość swego życia.
Ale nasza rodzina nigdy nie mówiła publicznie, jak głęboko sięgała jej choroba.
Nigdy nie został ujawniony fakt, że Lucy Maud Montgomery w wieku 67 lat odebrała sobie życie przez przedawkowanie leków.
Nie znam szczegółów tego, co się stało i nigdy nie widziałam listu, jaki zostawiła, lecz wiem, że prosiła w nim o przebaczenie.
Uderzająca seria artykułów Breakdown (Załamanie) w The Globe and Mail, publikowana ostatniego lata i traktująca o zdrowiu psychicznym, zainspirowała mnie do refleksji nad historią depresji w mojej własnej rodzinie.
Dodatkowo, niedawne wzmożone zainteresowanie twórczością mojej babki z okazji stulecia pierwszego wydania Ani z Zielonego Wzgorza, z celebracją Ani i jej twórczyni na całym świecie, zdopingowało mnie, by przerwać milczenie.
Dojrzałam do stwierdzenia, że zmowa milczenia otaczająca choroby psychiczne będzie panować tak długo, aż społeczeństwo nauczy się odrzucać błędne mniemanie, że depresja dotyka innych, a nie nas – a już na pewno nie wielkich i sławnych.
(…)
Spuścizna L.M. Montgomery i mojego dziadka, Wielebnego Ewana Macdonalda, oraz związane z nią obowiązki i radości traktowane są przez naszą rodzinę bardzo poważnie. Przed napisaniem tego wyznania rozmawiałam z członkami rodziny – wszyscy zgodzili się, że bardzo ważne jest dla nich podzielenie się tą rodzinną historią.
Nigdy nie poznałam mojej babki. Zmarła w 1942 r., zanim się urodziłam. Mój dziadek, który również cierpiał na poważne zaburzenia psychiczne, zmarł rok po niej. Znałam ich tylko z opowieści mojego ojca.
Po tym, jak moi dwaj starsi bracia ożenili się i opuścili rodzinny dom, miałam wreszcie rodziców tylko dla siebie – przez kilka niedługich lat, zanim mój ojciec, lekarz w Szpitalu Św. Michała w Toronto, zmarł w 1982 r. Bardzo zbliżyłam się wówczas do niego – pora, kiedy odrabiałam lekcje przy stole w jadalni to był czas naszych wspólnych rozmów. Osiagnęliśmy szczególne porozumienie, zwłaszcza podczas ostatnich lat jego życia – jestem mu bardzo wdzięczna za te wspomnienia naszych wspólnie spędzonych chwil.
W 2004 r., kiedy ostatni tom Wybranych Dzienników L.M. Montgomery został opublikowany, szlochałam przy ich lekturze, nie byłam nawet w stanie ich skończyć – czułam przemożny smutek próbując wyobrazić sobie, co przeżywał mój ojciec w domu z dwojgiem rodziców w ciężkiej depresji. Dla młodego czlowieka u progu życia musiało być to potwornym obciążeniem. Pamiętam nasze nocne rozmowy, dzielił się ze mną wspomnieniami, ale rzadko dawał odczuć, jak wielki ciężar niósł na barkach w swej młodości.
Z bólem myślę o moim ojcu, który pozostał sam w żałobie po utracie ukochanej matki. A jednak niósł w sobie tajemnicze okoliczności jej śmierci i utrzymywał pozory normalnej i dobrze funkcjonującej rodziny, by chronić jej reputację w społeczności.
Ania Shirley – najsłynniejsza bohaterka L.M. Montgomery, oświadczyła: moje życie jest absolutnym cmentarzyskiem pogrzebanych nadziei – a czytelnicy widzą w tym jedno z odważniejszych oświadczeń Ani. To wyznanie miało zawsze dla mnie szczególne znaczenie, bo uzmysławiało mi, że moja babka musiała odczuwać przez całe życie tę samą gorycz. Fikcyjna Ania wyruszyła w spełnione życie, pełne szczęścia i miłości. Rzeczywistość nie była tak łaskawa dla mojej babki, chociaż ofiarowała ona – i ofiarowuje nadal – inspirację dla kolejnych pokoleń czytelniczek poprzez swoje książki, ukazujące zrozumienie jednostki i świata. Mimo światowego sukcesu jej życie było spowite mrokiem, który stawał się coraz głębszy – na skutek własnej depresji, choroby psychicznej jej męża, reżimu narzucanego żonie duchownego i rygorów macierzyństwa w erze, kiedy rola kobiety była bardzo mocno ograniczona.
Chociaż nigdy ich nie spotkałam, zawsze myślałam o mojej babce i dziadku z wielkim uczuciem (…).
Ubolewam nad faktem, że należeli do generacji, która nie tylko nie przyznawała się do emocji, ale tym bardziej nie odważyłaby się szukać pomocy.
Czułam wielki szacunek do L.M. Montgomery za jej wkład w kanadyjska literaturę, jej moc charakteru, i za miłość, dumę i poczucie obowiązku, jaki przekazała mojej rodzinie.
Jestem dumna z jej odwagi, wiedząc jak wyalienowana i samotna musiała się czuć w wielu okresach swojego życia. Żałuję, że jej rodzina i społeczność w której żyła nie miała wsparcia, jakie mamy dzisiaj.
(…)
Nie wiem, czy moja babka zdecydowałaby się szukać pomocy, gdyby żyła w czasach bardziej tolerancyjnej opinii publicznej, albo czy skorzystałaby ze wsparcia lub terapii dostępnych obecnie. Mam taką nadzieję.
Pragnęłabym jej powiedzieć, jak dumni jako rodzina jesteśmy z jej osiagnięć. Ale też chciałabym, by, kiedy mój ojciec jeszcze żył, moi bliscy potrafili pomóc sobie nawzajem poprzez otwartą rozmowę na temat okoliczności śmierci mojej babki. Dopiero dziś zdajemy sobie sprawę, że ukrywanie prawdy dotyczącej depresji i chorób psychicznych jedynie zaczerni ciemną rzeczywistość.
(Kate Macdonald Butler jest córką Stuarta Macdonalda, który był najmłodszym synem L.M.Montgomery)
Steward Macdonald i jego córka, Kate Macdonald Buttler. Kate trzyma w ręku portret swojej babki, Lucy Maud Montgomery
Niedługo po ukazaniu sie eseju Kate Macdonald Butler, The Globe and Mail opublikował artykuł Jamesa Adamsa zawierający wywiad ze skarbnicą wiedzy na temat życia L.M. Montgomery – dr Mary Henley Rubio, współedytorką wielotomowych dzienników pisarki, posiadaczką dokumentów dotyczących jej życia i informacji, o których Kate Macdonald nie miała pojęcia. Dr Rubio skutecznie podważa rewelacje wnuczki autorki, dając jednak do zrozumienia, że konkluzja dotycząca samobójstwa była jak najbardziej logiczna i prawdopodobna.
James Adams
The Globe and Mail,
24 września, 2008 r.
Lucy Maud cierpiała „psychologiczny ból nie do zniesienia”.
Lecz, według słów autorki biografii pisarki, istnieje dużo szerszy kontekst dla zrozumienia ostatecznego listu znalezionego na jej stoliku nocnym.
Jedna z najbardziej cenionych badaczek życia i twórczości Lucy Maud Montgomery twierdzi, że istnieje całkowicie odmienna interpretacja okoliczności śmierci autorki Ani z Zielonego Wzgórza. Interpretacja, która niekoniecznie zmierza do konkluzji, jakoby Montgomery popełniła samobójstwo w swym domu pod koniec kwietnia 1942 roku.
Mary Henley Rubio, emerytowana profesor z University of Guelph w Ontario, wypowiedziała się w wywiadzie e-mailowym, że notatka znaleziona na stoliku przy łóżku tego popołudnia, kiedy LMM została znaleziona martwa, nie wskazuje definitywnie na zamierzone samobójstwo, które miała popełnić Montgomery w wieku 67 lat poprzez przedawkowanie leków.
Dr Rubio oznajmiła, że należy rozpatrzeć ostatni list w dużo szerszym kontekście, który – jak sugeruje – będzie udostępniony czytelnikom w długo oczekiwanej biografii Montgomery. Biografia ta, po 30-letnich przygotowaniach, będzie wydana w Kanadzie, w wydawnictwie Doubleday, w przyszłym miesiącu – w stulecie publikacji Ani z Zielonego Wzgórza.
Badaczka, słynna ze współedycji wielotomowych dzienników Montgomery, opublikowanych pośmiertnie pomiędzy 1985 a 2004 r., kładzie nacisk na fakt, że jej punkt widzenia nie przeczy opinii głoszonej przez Kate Macdonald Butler, jednej z wnucząt L.M.M. W swym artykule w dziale Focus sobotniego Globe pani Butler napisała: To, co nigdy nie zostało ujawnione, to fakt, że L.M.Montgomery odebrała sobie życie… poprzez przedawkowanie leków.
Aż do zeszłego tygodnia powszechnie wierzono w opis zamieszczony w akcie zgonu przez lekarza Montgomery, Richarda Lane, który jako powód śmierci wymieniał coronary thrombosis (zakrzepica tętnicy wieńcowej) zaistniałą w wyniku arteriosklerozy i wysoce zaawansowanej neurastenii (ta ostatnia to quasi-psychoanalityczny termin na określenie neurotycznego schorzenia charakteryzującego się przewlekłym osłabieniem i zmęczeniem).
Pani Butler, przewodnicząca Heirs of L.M. Montgomery Inc., organizacji mającej pieczę nad większością spuścizny autorki, napisała w swym artykule, że nie ujawniono jej szczegółów tego, co się wydarzyło w dniu, kiedy jej babkę znaleziono martwą w sypialni jej domu w zachodniej części Toronto.
Pani Butler urodziła się wiele lat po śmierci swej babki i, jak mówi, nie widziała listu, który jej ojciec, młodszy z synów Montgomery, lekarz medycyny Stuart Macdonald zgarnął ze stolika nocnego pisarki pamiętnego popołudnia 24 kwietnia 1942 roku.
Natomiast dr Rubio dane było zobaczyć tę notatkę, która zawiera 10 zdań i 148 słów.
Przed swoją śmiercią w 1982 r. dr Macdonald zwrócił się do dr Rubio, by podjęła się opracowania biografii jego matki i przekazał jej wiele znaczących kontaktów i dokumentów. Pełny tekst listu znajduje się w przygotowywanej do wydruku biografii: Lucy Maud Montgomery: The Gift of Wings, a także jest przedrukowana w dzisiejszym The Globe and Mail.
Dr Rubio, której 700-stronicowa biografia nie otrzymała „stempla autoryzacji” żyjących krewnych Montgomery, napisała w swym e-mailowym wywiadzie na początku tygodnia, że Kate [Macdonald Butler] ma całkowitą rację, że jej ojciec wierzył w to, że jego matka popełniła samobójstwo. Ma rację, że była to bolesna tajemnica, którą nosił w sobie do końca życia. Ma rację ukazując, jak piętno choroby psychicznej niszczy ludzkie istnienia tak samo jak sama choroba. Cieszę się, że rodzina w końcu zdecydowała się mówić.
Jednocześnie jednak dr Rubio oznajmiła, że nie wiedziała o artykule przygotowywanym przez panią Butler na temat śmierci swej babki, a także, że pani Butler nie czytała ukończonej już biografii autorstwa dr Rubio, kiedy przygotowywała artykuł dla The Globe and Mail.
Nie ma wątpliwości, że Montgomery cierpiała psychologiczny ból nie do zniesienia w okresie przed śmiercią – pisze dr Rubio w jej biografii. Miesiąc przed śmiercią L.M.M. oznajmiła: będę doprowadzona do tego, że skończę ze sobą.
Źródła jej rozpaczy były dwojakie. Jej mąż, z którym przeżyła 31 lat, Ewan Macdonald, prezbiteriański duchowny, sam znajdował się w tym czasie w stanie całkowitego psychicznego i fizycznego upadku i był olbrzymim obciążeniem dla pisarki przez prawie cały okres ich żałosnego małżeństwa. Co więcej, jej bezrobotny starszy syn Chester (29 lat) mieszkał wtedy w suterenach ich dużego domu przy 210A Riverside Dr. Określany jako bałaganiarski, agresywny, obraźliwy i leniwy Chester stanowił źródło bolesnego rozczarowania dla swej matki – nie tylko dlatego, że odszedl od swej żony Luelli (z którą spłodził dziecko, zanim wziął z nią ślub w 1932 r.), lecz też z powodu utraty partnerstwa w spółce prawniczej w Aurorze w prowincji Ontario.
Jeśli dodać do tego chroniczne uzależnienie Montgomery od mieszanki bromidów i barbituratów, takich jak Nembutal, Barbital, Medinal i Luminal, to całkiem prawdopodobne, że pisarka, będąc w stanie ciągłego zamroczenia i dodatkowo osłabiona przez utratę wagi, mogła spowodować własną śmierć, nawet jeśli była przekonana, że zażywa tylko „niewielką ilość” lekarstw.
Jakakolwiek była motywacja Montgomery, dr Rubio argumentuje w swej książce, że notka, ktorą dr Lane i syn pisarki znaleźli na nocnym stoliku nie była… konkretnie listem samobójczym. Faktycznie została ona napisana dwa dni przed jej śmiercią na odwrocie wyciągu bankowego z tantiem z 1939 roku, z widoczną wyraźną datą, a także z numerem „176” u góry.
Dr Rubio konkluduje, że najprawdopodobniej notatka miała stanowić ostatnią stronę 176-stronicowych zapisków obejmujących lata 1939-42, które to zapiski miały być w późniejszym czasie przepisane w sposób bardziej literacki do jej oficjalnych dzienników. Była to wieloletnia metoda Montgomery – zapisywać coś na skrawkach posiadanego papieru, by później – często po latach – kopiować to na strony dzienników.
Kiedy 24 kwietnia 1942 roku syn pisarki ukrył w kieszeni tę notatkę, „nie zdawał sobie sprawy”, że pozostałych 175 stron znajduje się gdzieś w domu (dom ten Montgomery proroczo nazwała Journey’s End – Koniec Podróży, kiedy zakupiła go w 1935 roku). Zamiast tego uznał te zapiski za pojedynczy, samodzielny zapis pozostawiony dla wyjaśnienia jej ostatecznej desperacji. I byłoby nietrudno uwierzyć, czemu tak myślał.
Dr Rubio zaznacza, że pozostałe 175 stron nigdy nie zostały znalezione i jako możliwy scenariusz sugeruje, że Chester Macdonald „najprawdopodobniej” odkrył je po tym, jak zwłoki pisarki zostały zabrane z domu i zniszczył lub ukrył je. Chester Macdonald, który zmarł w 1964 roku w wieku 51 lat, miał dostęp do całego domu. Znał zwyczaje kronikarskie swojej matki i miał mocne powody, żeby podejrzewać, że cokolwiek pisała zawierało wiele informacji o nim, i całkiem prawdopodobnie były to informacje bardzo negatywne.
Dr Rubio nie odrzuca całkowicie teorii samobójstwa, lecz wczoraj odmówiła ostatecznego stwierdzenia, jakoby jej konkluzje miały oparcie w dowodach innych niż ujawniony list. W biografii L.M.M. wzmiankuje, że tydzień przed śmiercią pisarki odwiedziła ją znajoma z Leaskdale w Ontario, gdzie Ewan Macdonald był pastorem prezbiteriańskiej parafii przez wiele lat. Pod koniec wizyty [znajoma] oznajmiła, że powróci po tygodniu. Maud odpowiedziała, że wątpi, czy zastanie ją jeszcze po tygodniu. [Znajoma] nie zrozumiała, co pisarka miała na myśli i wyjechała, niepewna co myśleć o tym komentarzu.
Dr Mary Rubio pisze: Uwaga Maud [do znajomej]... przechyla szalę podejrzeń w kierunku śmierci zaplanowanej przez osobę, która przechodziła wlaśnie atak depresji i która mogła sobie nie zdawać sobie sprawy, jak bardzo uzależniona była od leków, które stopniowo ją zabijały.
W każdym razie – konkluduje dr Rubio – śmierć była oczekiwana z utęsknieniem.
Czemu przyjęłam z ulgą informacje dr Rubio? Czemu wolę, żeby życie zakończone ponad 60 lat temu dokonało się jednak samo? Być może dlatego, że wychowana na powieściach Lucy Maud Montogomery, której bohaterki nie poddawały się, choćby życie rzucało je na kolana raz za razem, chcę wierzyć, że to jej moc pozwalała im podnosić się po ciosach. I że ta moc, która pchała ją samą przez pierwsze lata zmagań ze skostniałymi zasadami dziadków McNeilów, potem motywowała ją do zdobywania edukacji w czasach i miejscu gdzie dziewczęta zdobywały mężów – ta moc, która pozwoliła jej wysyłać do wydawców odrzucone opowiadania, wiersze, powieści (m.in. Anię), siła, która pozwoliła jej żyć po śmierci synka, poprzez tragedię I Wojny Światowej, i która rozjaśniała mrok choroby psychicznej męża, pijaństwa syna i własnej depresji była przy niej do końca. I że to w końcu los sam ją wybawił z rozpaczy, nie każąc jej podejmować tej najstraszniejszej decyzji.
Zobacz też:
Lucy Maud Montgomery, cz. I