Człowiek i pies – Stowarzyszenie ALTERI
Niepełnosprawni na wózkach… co możemy powiedzieć o ich problemach? Bariery architektoniczne, problemy z nauką, pracą – to wyrecytuje każdy.
Ale są też drobiazgi z pozoru, które powodują uzależnienie od otoczenia: upuszczony długopis, niemożność dosięgnięcia pilota do telewizora, zapalenia światła, sięgnięcia do szafki…
I jest też sposób na takie drobiazgi – PIES, oczywiście odpowiednio wyszkolony. Taki, który podniesie upuszczony przedmiot, poda to, co poza zasięgiem ręki, pociągnie wózek w razie potrzeby.
Szkoleniem takich psów – pomocników, oraz przekazywaniem ich (nieodpłatnie) osobom niepełnosprawnym zajmuje się Stowarzyszenie ALTERI*.
O ALTERI, genezie jego powstania, ludziach i psach rozmawiam z przewodniczącą Stowarzyszenia, Agnieszką Orłowską.
Maria Betleja, pinezka.pl: Skąd wzięła się idea założenia Stowarzyszenia Alteri?
Agnieszka Orłowska: Wszystko zaczęło się od internetowych grup dyskusyjnych, gdzie zabierają głos miłośnicy psów oraz osoby zajmujące się bardziej lub mniej profesjonalnie ich szkoleniem. Ja zajmuję się szkoleniem psów od 20 lat, w tym czasie miałam okazję wypróbować najróżniejsze metody wychowawcze – od tych najbardziej „inwazyjnych”, typu kolczatka, obroża generująca impulsy elektryczne itp., po najbardziej nowoczesne, behawioralne, oparte o pozytywne wzmocnienie. Do tych ostatnich zaliczam metodę klikerową (ang. Clicker Training).
W ten sposób w Internecie zebrała się grupa osób – entuzjastów tej metody szkolenia psów, bardzo przyjaznej dla zwierzaków. Postanowiliśmy udowodnić niedowiarkom jej przydatność, nawet w przypadku bardzo skomplikowanych zadań narzucanych psu – a jednocześnie zrobić coś pożytecznego. Po wielu spotkaniach i rozmowach wykluł się pomysł szkolenia psów-asystentów osób niepełnosprawnych. Aby móc nieodpłatnie je przekazywać potrzebującym, zatem – co się z tym wiązało – zabiegać o sponsorów i dotacje, trzeba było nasze działania sformalizować, czyli założyć stowarzyszenie. Zostało ono zarejestrowane w czerwcu ubiegłego roku.
W Polsce należycie do prekursorów, ale na świecie takie inicjatywy są już znane?
– Tak, psy asystujące szkoli się w wielu krajach na całym świecie. My nawiązaliśmy kontakt z francuskim ośrodkiem ANECAH. Korzystamy z ich doświadczeń, na zaproszenie dyrektorki Marie-Claude Lebret przebywały we francuskim ośrodku nasze dwie instruktorki. Korzyści zresztą są obopólne, bo okazuje się, że niektóre nasze metody szkolenia bardzo spodobały się Francuzom…
Jesteśmy też ujęci, jako jedyne stowarzyszenie tego typu w Polsce, w międzynarodowym spisie organizacji szkolących psy dla osób niepełnosprawnych, Delta Society.
Czy każdy pies może potencjalnie zostać psem – pomocnikiem?
– Niestety, nie każdy. Przede wszystkim taki pies musi posiadać odpowiednie predyspozycje psychiczne – nie może mieć wrodzonych zachowań agresywnych, musi być przewidywalny w zachowaniu, chętny do współpracy z człowiekiem, i – ogólnie – ze stadem. Psy, które szkolimy, są duże, gdyż przewidujemy sytuację, że pies pomoże w razie potrzeby podciągnąć wózek, czy przytrzymać drzwi od windy.
Pracujemy głównie z psami rasy labrador i golden retriever, jako że tego typu psy są sprawdzone w podobnych szkoleniach na całym świecie. Zaczynamy natomiast doświadczenia z rasą bouvier flandryjski – jest to pies pasterski, od wieków nastawiony na bezpośrednią pracę z człowiekiem, zatem mógłby nawet, naszym zdaniem, lepiej radzić sobie z zadaniami niż psy myśliwskie, jakimi są retrievery.
Jednakże jako psy asystujące sprawdzają się też psy małych ras, potrafią one wykonać większość zadań, a są np. tańsze w utrzymaniu.
Jak wyglądają kulisy szkolenia psów?
– Nasze psy szkolimy w warunkach domowych. Pies od małego (do około siódmego miesiąca życia) przebywa w rodzinach instruktorów ALTERI, albo w tzw. rodzinach zastępczych, czyli u współpracujących z nami wolontariuszy. Co jakiś czas pies zmienia rodzinę, co zapobiega zbytniemu przyzwyczajeniu się do jednego właściciela, a w przyszłości ułatwia odnalezienie się w jego rodzinie docelowej.
Na początku szkolenia najważniejsze jest zapoznanie szczeniaka z najróżniejszymi sytuacjami i zmianami środowiska. Czyli w praktyce zwierzę towarzyszy swojemu opiekunowi wszędzie – jeździ autobusem, tramwajem czy pociągiem, przebywa w zatłoczonych pomieszczeniach, wchodzi do różnych budynków i przyzwyczaja się do obecności różnych nieznanych ludzi (i zwierząt) – chodzi o to, żeby czuł się bezpiecznie w różnych sytuacjach. Potem, powoli, wprowadza się elementy szkolenia – zaczynając od najprostszych komend, po bardziej skomplikowane. Metoda klikerowa ma to do siebie, że wykorzystuje naturalne zachowania psa, nie ma w niej cienia przemocy – w efekcie zwierzaki nie tracą nic ze swojej radości życia i polecenia, które wykonują, są dla nich świetną zabawą.
Co jest największą przeszkodą w szkoleniu?
– Największą przeszkodą jest dla nas trudność wejścia z psem w niektóre miejsca, np. do urzędu, sklepu czy na basen. Przepisy, jakie istnieją w naszym kraju, nie przewidują takiej sytuacji, że osobie niepełnosprawnej może pomagać w zakupach pies – chociażby podając sprzedawcy portfel z listą zakupów, czy wybierając towar z półki. Zatem my mamy również problemy chcąc przeszkolić go do takich zadań – chociaż przyznaję, że udało mi się nakłonić kierownictwo pewnego supermarketu do współpracy :).
Z tym problemem wiążą się również Wasze wysiłki zmiany prawa…
– No właśnie, jedno działanie pociąga za sobą drugie… Mamy analizę aktualnych przepisów prawnych, z której wynika, że nie jest nawet jasno sprecyzowany status psa-przewodnika osoby niewidomej, a co dopiero mówić o psach – pomocnikach! A dla właścicieli takich psów (oczywiście, psów odpowiednio wyszkolonych, co potwierdzałoby odpowiednie zaświadczenie) byłoby znacznym ułatwieniem życia, gdyby mogli skorzystać z pomocy swojego pupila np. w banku czy sklepie. Dlatego też staramy się tworzyć lobby, które będzie zabiegało o utworzenie nowych przepisów prawnych lub zmianę istniejących, tak, aby osoba niepełnosprawna posiadająca psa-pomocnika mogła w pełni wykorzystać jego umiejętności.
Skąd pochodzą szkolone psy?
– Zabiegamy o pozyskiwanie psów ze znanych hodowli, część szczeniaków dostaliśmy w darze. Jednak w lepszej sytuacji jesteśmy, gdy możemy psa kupić – i na to też m. in. wykorzystujemy pieniądze od sponsorów.
Muszę podkreślić, że pies wyszkolony przez nas jest cały czas własnością Stowarzyszenia, nawet po przekazaniu go osobie niepełnosprawnej. Cały czas też czuwamy nad jego kondycją, warunkami, w jakich przebywa oraz kontrolujemy, czy jest wykorzystywany do tych celów, do jakich został wyszkolony.
Jakie są największe potrzeby Stowarzyszenia?
– Oczywiście, najbardziej potrzebujemy sponsorów. Liczy się dla nas nawet najmniejsza kwota – pieniędzy potrzebujemy na kupno psów, jak też na ich utrzymanie – karmę, obroże, smycze. Wszyscy instruktorzy, jak też psie „rodziny zastępcze” wykonują swoją pracę nieodpłatnie. Chętnie przyjmujemy też zgłoszenia od osób, chcących pomagać nam w szkoleniu jako „rodzina zastępcza” dla szczeniaka.
Zapotrzebowanie na psy jest duże. W tej chwili, mimo że nie nagłaśnialiśmy się szczególnie, mamy zgłoszenia na psa od piętnastu osób niepełnosprawnych, a psów w trakcie szkolenia jest cztery.
Jednocześnie dziękujemy naszym dotychczasowym ofiarodawcom. Instytucje i osoby, które nas wspierają wymieniamy też na naszej stronie .
Wśród sponsorów mamy m.in. instytucję „rodziców chrzestnych” – są to osoby (pojedyncze, bądź grupy osób), które utrzymują choć w części, ale przez cały okres szkolenia, konkretnego psa. „Rodzice chrzestni” dostają regularne wiadomości o jego postępach i są zapraszani na uroczystość przekazania psa osobie niepełnosprawnej.
Dziękuję za rozmowę.
——
* Stowarzyszenie ALTERI przekształciło się w fundację, obecnie działa jako Fundacja ALTERI
Na zdjęciach: pies Zorba przy pracy (z archiwum STW ALTERI)