P jak perfumy
W trzydziestkowym alfabecie „P jak perfumy” powinno być podkreślone i pogrubione. Dla Trzydziestki perfumy bywają bowiem ważniejsze niż nowy ciuch, „cudowny” krem, czy nawet depilacja nóg. Cóż, zdaje ona sobie dobrze sprawę z faktu, że istnieją w życiu kobiety sytuacje, kiedy jedynym stosownym odzieniem są dwie kropelki perfum…
Sprawa z perfumami, wbrew pozorom, nie jest prosta. Nasza statystyczna Trzydziestka potrzebuje zapachu „na co dzień”, „na wieczór” (w tym wyróżniamy podkategorię „na ten szczególny wieczór”), a także „na lato”, „na jesień”, „na zimę” i „na wiosnę”. Jeżeli dodamy do tego fakt, że w każdej z tych grup powinny znaleźć się zapachy pasujące do różnego rodzaju garderoby (w najprostszym przypadku – do stroju oficjalnego i weekendowego), dostrzeżemy, że ilość flakoników na toaletce naszej bohaterki zaczyna wzrastać w postępie geometrycznym.
A cały ten porządek dodatkowo burzy się w okresie ciąży, kiedy to zmienia się powonienie i nawet ulubione zapachy zaczynają się wydawać nieznośne, oraz w momentach, kiedy Trzydziestkę ogarnia nagłe uczucie, że właściwie wszystkich posiadanych perfum ma dość i przydałaby się jakaś radykalna zmiana.
I tutaj istnieje złoty środek, rozwiązanie problemu – „perfumy życia”, takie, które raz pokochane zostają z Trzydziestką na długie lata, stając się jej elementem rozpoznawczym, noszonym na wszystkie okazje, a także bez okazji. Odkrycie takiego zapachu dla siebie jest wielkim marzeniem każdej Trzydziestki. Szczęśliwe te, które odnalazły go szybko i bezboleśnie – pozostaje im już tylko modlić się, aby nie został on przypadkiem wycofany ze sprzedaży.
Szukanie własnego zapachu to nierzadko ciężka praca, trwająca całe lata! Przy obecnej ofercie perfumerii samo „przewąchanie” wszystkich stojących na półkach flakoników trwa miesiącami, a pamietać należy, że na rynku cały czas pojawiają się nowości.
Nasza bohaterka podchodzi do zagadnienia na sposób naukowy, analizując skład poszczególnych nut zapachowych, własny typ urody, pH skóry itp. itd. Następnie wędruje po perfumeriach, sama lub w towarzystwie przyjaciółek, wąchając zarówno testery, jak i… inne obecne tam kobiety.
Bardzo przydatny w takich momentach jest mężczyzna, niekoniecznie ten udomowiony. Dlatego szanowni panowie, nie wpadajcie w panikę, gdy koleżanka z pracy, podsuwając wam pod nos własny nadgarstek, zapyta: „czy ten zapach powoduje, że chciałbyś natychmiast zedrzeć ze mnie ubranie?”. To nie propozycja szybkiego numerku na służbowym biurku, tylko bardzo poważna konsultacja. Należy odpowiedzieć z głębi serca i szczerze, choćby miało to brzmieć: „pachniesz jak odświeżacz do toalety”. Koleżanka się nie obrazi, wręcz przeciwnie, będzie wdzięczna, że dzięki wam uniknęła niemałego wydatku na nietrafiony zakup.
Właśnie, wydatek to kolejna drażliwa kwestia. Niestety, w świecie perfum obowiązuje zasada, że co dobre, nie jest tanie, a co tanie… czasem też w oczach (a raczej w nosie) Trzydziestki zyskuje uznanie. Ale nie ma co owijać w bawełnę – to głównie wokół perfum z wyższej półki obracają się jej marzenia.
Jak więc radzić sobie z tym problemem, gdy konto świeci pustkami, a perspektywy na premię brak? Czasem trzeba w okresie własnych urodzin, imienin czy innych okrągłych rocznic szepnąć słówko w odpowiednie uszko. Trzydziestka odwiedza również aukcje internetowe, które budzą jednakże tyleż entuzjazmu, co obaw – czy ten flakonik za okazyjnie niską cenę to aby nie podróbka? A może kradziony? Bywa jednak i tak, że z ciężkim sercem i nie bez wyrzutów sumienia nabywa podróbkę ulubionego zapachu. Na szczęście, są jeszcze miejsca na ziemi, gdzie istnieją strefy wolnocłowe – prawdziwe raje dla poszukiwaczy tanich perfum.
A kiedy już nasza bohaterka szczęśliwie zdobędzie upragniony flakonik, otoczy się wymarzoną wonią: lekką, zieloną, cytrusową bądź kwiatową, czy też cięższym i słodszym zapachem z domieszką wanilii, czekolady albo blado-czerwonym, pudrowym lub oryginalnym, z nutą zwiędłych liści. I wtedy poczuje się naprawdę ubrana.