L jak lusterko
Lusterko to najlepszy przyjaciel Trzydziestki.
Jest nim, mimo, że Trzydziestka traktuje je podle, jak najgorszego wroga. Właściwie w otoczeniu Trzydziestki nie ma nikogo innego, kto musiałby cierpieć tak wymyślne tortury.
No bo komu jeszcze Trzydziestka pokazuje cellulit na pupie w jaskrawym świetle?
Kto cierpi wraz z nią podczas przeglądów pryszczy, zmarszczek albo siwych włosów?
Albo te ilości głupich min jakie Trzydziestka funduje swojemu lusterku… Przecież nawet najbardziej kochający facet zwątpiłby w jej zdrowie psychiczne, gdyby był zmuszony obejrzeć ich pełen repertuar.
Pewnego dnia jednak Trzydziestka wsiądzie do windy i ujrzy swój obraz w lustrze przy górnym oświetleniu bladotrupią jarzeniówką.
Albo minie w pędzie samochód, którego szyby pokażą, że ma talię krowy.
Albo rzuci okiem w lusterko biurowej toalety i okaże się, że ten miś panda wygląda znajomo, bo to właśnie Trzydziestka we własnej osobie, która wsadziła sobie palec w oko, zapominając o tym, że używa tuszu do rzęs.
I w końcu, nawet jeśli całe życie czesała się ręką, osiągnęła mistrzostwo świata w nakładaniu makijażu w samochodzie na czerwonych światłach, zakupy odzieżowe robi tylko w sklepach, gdzie lustra w przymierzalni wyszczuplają, Trzydziestka stanie przed lustrem – własnym, dużym, domowym, żeby sprawdzić, czy nadal jest trzydziestką.
Owszem, Trzydziestka może twierdzić, że lubi siebie taką, jaką jest, opinie innych jej nie obchodzą, a w lustrze – tak na szybko – widzi całkiem fajną babkę. Mężczyzna udomowiony z entuzjazmem, lub przynajmniej dla świętego spokoju, ten fakt potwierdza.
Może i tak… do czasu. Lustro przypomni, że nie należy dopuszczać do sytuacji, w której ludzie pomyślą, że jest bardziej po-trzydziestką niż trzydziestką…

Uwaga, spojrzenie prosto w lustro bywa niebezpieczne!
Grozi stratami w ludziach i sprzęcie. Należy wykonać pewne czynności przygotowawcze: uprzedzić rodzinę i sąsiadów, żeby nie poczuli się zaniepokojeni okrzykami wydobywającymi się z łazienki, przygotować środki uspokajające, ewentualnie postawić w stan gotowości ekipę reanimacyjną, w której skład wejdzie udomowiony z odpowiednim hasłem na ustach: kocham cię. Dodatkowo należy mu przypomnieć, żeby pod żadnym pozorem nie wykazywał inicjatywy i nie dodawał od siebie żadnych: „taką, jaka jesteś” albo „pomimo”. No i odsunąć na bezpieczną odległość przedmioty zagrażające integralności lustra.
Trzydziestka uzbrojona w całą odwagę staje i patrzy.
Powiesiła lustro samodzielnie w miejscu wskazanym przez wróżkę od Feng-Shui. Pielęgnuje je płynem do mycia szyb, prowadzi z nim intymne dialogi, jego mniejszą wersję nosi w torebce i tęskniąc za nim spogląda w sklepowe wystawy. A ono… Jak ono może tak ją traktować!!!
Trzydziestka nie jest Królewną Śnieżką, pozbyła się już większości złudzeń, na przykład tego, że jest najpiękniejsza na świecie, ale zaczyna mieć poważne podejrzenia, że gdyby zapukała do chatki krasnoludków, to zza drzewa wychyliłby się inspicjent ze słowami: „Ale macocha to w następnej scenie!”.
Trzydziestka widzi jednak światełko w tunelu – żąda natychmiastowego remontu łazienki wraz z wymianą lustra. Udomowiony puka się jednak w czoło i stwierdza, że ważniejsze od remontu łazienki jest posiadanie przez niego nowego cuda-małego-do-czegoś-niezbędnego, bez którego to będzie nieszczęśliwy gruntownie.
I choć, oczywiście, nie jest to prawdą – w tym przypadku należy posłuchać faceta!
Prawdziwa przyjaźń z lustrem jest wymagająca i należy ją pielęgnować. Nie można po prostu się obrazić i kopnąć przyjaciela w taflę.
Dlatego Trzydziestka zaczyna inwestować. Jest to jedyny przypadek, dodajmy, kiedy – aby zadowolić przyjaciela – inwestuje w siebie.
Zaczyna od kremu pod oczy. Makijaż robi staranniejszy. Nie zapomina zmyć go przed snem nawet jak wraca nad ranem z imprezy. O tak – lustro wymaga dyscypliny. I robi się coraz bardziej wymagające. Trzydziestka kupuje kremiki antygrawitacyjne, maskujące fluidy, rozświetlające substancje i wygładzające balsamy. A lustro z przyjemnością patrzy, jak ona to w siebie wciera.
Zazdrosny udomowiony narzeka, że taniej byłoby jednak wyremontować łazienkę. Albo sugeruje, że wolałby wieczorem dokładniej obejrzeć Trzydziestkę bez tablicy Mendelejewa, za którą ta usiłuje się ukryć.
I jeszcze polemizuje z lustrem, które stwierdza, że co jak co, ale kontrapszyn i nowa sukienka dodają Trzydziestce uroku.
No cóż, nie można jednocześnie zadowolić mężczyzny i lustra. Bo lustro odwrotnie niż mężczyzna: lubi patrzeć jak się ubieramy – nie jak rozbieramy.
Ilustracja: Anna Fudyma/pinezka.pl