I jak internetowe randkowanie
Przychodzi taki dzień, że Trzydziestka nagle czuje się zmęczona usuwaniem papierosowego smrodka z włosów i ubrań po powrocie z klubu i postanawia poszerzyć grono znajomych nie ruszając się z własnego wygodnego fotela. Będąc córką swoich czasów, Trzydziestka z łatwością wydeptuje własne dróżki w wirtualnej przestrzeni.
Internet nie ma przed nią tajemnic, śmiało zatem przyłącza się do rosnącej rzeszy osób, które korzystają z usług internetowych swatek. Pyta o radę koleżanki, głównie te z internetowego forum, i wtedy z zaskoczeniem odkrywa, jak wiele z nich poznało tych jedynych w sieci, a wiele innych zna takie pary.
Przyznanie się do tego nie jest już niczym wstydliwym. Internetowe wyjadaczki zachęcają do zamieszczenia profilu, ale i przestrzegają przed grasującymi na randkowych stronach żonatymi amatorami „pouprawiania seksu na lewo” i seksoholikami. Jak i w „starej” rzeczywistości, tak i w wirtualnej trzeba pocałować wiele żab, zanim trafi się na tę, która zamieni się w księcia. Uzbrojona w ostrożność Trzydziestka wypełnia więc ankietę na portalu gazety.pl, sympatii.pl, lub, jeśli mieszka za granicą, na match.com, udate.com czy yahoo. Trzydziestka może także przebierać w wyspecjalizowanych stronach, łączących ludzi mających takie samo hobby; na Wyspach Brytyjskich na przykład są strony dla „koniarzy”, koneserów dobrego jedzenia i wina, kochających podróże itd.
Wiadomości zaczynają napływać i Trzydziestkę wciąga wir wirtualnych zalotów. Jak i w prawdziwym świecie, na początku każdy prezentuje się z jak najlepszej strony, przy czym w sieci fantazja ponosi niektórych bardziej niż w realu. Sceptycy od razu zauważą, że brak możliwości obserwowania języka ciała dowodzi wyższości niewirtualnych randek. Ale i w sieci prędzej czy później wychodzi szydło z worka. Pewna Trzydziestka wyróżniła następujące gatunki randkowiczów (czasem zdarzały się krzyżówki):
a. chimeryczny stary kawaler
b. rozwiedziony desperat (papiery rozwodowe jeszcze ciepłe), bądź będący z żoną w separacji
c. alkoholik
d. depresant
e. erotoman
f. młodzieniec szukający starszej kochanki
g. marzyciel szukający sponsorki vel żigolak

Internetowe randkowanie szybko przenosi się na grunt realny i zderzenie z rzeczywistością często bywa bolesne.
Bo jeśli nawet udało się Trzydziestce wyeliminować wyżej wspomniane gatunki, niektóre niepożądane cechy i zachowania mogą się ujawnić dopiero w kontakcie bezpośrednim. Niejedna Trzydziestka zmagała się z występującymi pojedynczo bądź grupowo następującymi felerami:
1. zupełny brak odpowiedzialności za wypowiedziane słowa
2. niepunktualność
3. niesłowność
4. „skarpeciarstwo” czyli przysłowiowy wąż w kieszeni
5. wątpliwa higiena osobista objawiająca się tzw. dezodorantowstrętem
6. zupełny brak fantazji w planowaniu spotkań, weekendów, świąt….
7. ciągłe zapotrzebowanie na komplementy
8. skłonność do izolowania się, często na czas nieokreślony
9. błyskotliwość magnesu na lodówkę.
Oto relacje z dwóch szczególnie katastrofalnych randek:
1. Na jedną zaproszona byłam na spacer do parku w zimie, był potworny mróz, spacerowaliśmy ponad dwie godziny, facet bez przerwy mi opowiadał o tym jak on to musi mieć poczucie bezpieczeństwa w relacji damsko-męskiej itd., zero zainteresowania moją sobą, przemroziłam się do kości, szczękałam zębami z zimna, ani przez moment nie przyszło mu do głowy, żeby mnie zaprosić na herbatę (o kolacji przy lampce wina zapomnij), z obawy przed zapaleniem płuc sama wystąpiłam z inicjatywą wypicia wspólnie herbaty. Zgodził się, przy płaceniu rachunku w wysokości 10 złotych wyciągnął tylko połowę, jak to zobaczyłam, natychmiast powiedziałam, że ja stawiam.
Jeszcze nigdy z nikim nie dzieliłam takiego rachunku – cóż, zawsze musi być ten pierwszy raz.
2. Facet był „szarmancki” i zaprosił mnie do kafejki. Zapłacił za świeży sok pomarańczowy (WOW!!!!), po czym przez bite dwie godziny opowiadał mi o przykrych dolegliwościach żołądkowych z poprzedniej nocy, nie szczędząc detali. Słuchając tych wynurzeń, trudno mi było utrzymać sok w żołądku.
Wiarę w ludzkość (czy raczej jej męską połowę) przywraca świadomość, że wiele Trzydziestek, spędziwszy czasem dużo czasu przed ekranem na odsiewaniu plew od ziaren, choć były i takie, które trafiały na właściwą osobę bardzo szybko, odnalazło swe drugie połówki i są szczęśliwymi żonami i matkami.
Składam serdeczne podziękowania wszystkim forumowiczkom, które podzieliły się ze mną swoimi doświadczeniami.
Ilustrowała: Joanna Titeux/pinezka.pl